Omawiane książki podczas spotkań Dyskusyjnego Klubu Książki:
23.01.2024 r. Markus Zusak – “Złodziejka książek”
Markus Zusak, autor „Złodziejki książek” urodził się w 1975 r. w Sydney. Tam się wychował i mieszaka do tej pory. Jego matką jest Niemką, a ojciec Austriakiem. Markus w dzieciństwie słuchał opowieści matki o jej życiu w Niemczech w czasie drugiej wojny światowej, o bombardowaniu Monachium, nazistach i Żydach. Na podstawie tych opowieści napisał i w 2006 r. opublikował swoją najwybitniejszą powieść pt. „Złodziejka książek”, która została przetłumaczona na wiele języków, w tym na polski.
W Polsce została wydana w 2008 roku. W moje ręce trafiła kilka lat temu. Potem obejrzałam film nagrany na jej podstawie. Cieszę się, że nastąpiło to w takiej kolejności, bo gdybym wpierw obejrzała film, prawdopodobnie nie sięgnęłabym już po książkę, uznając, że znam opowiedzianą w niej historię. Byłoby to mylne przekonanie.
Film, chociaż moim zdaniem ciekawy, poruszający, pięknie zrobiony i dobrze zagrany przez aktorów to niestety pobieżnie traktuje wątki powieści, a niektóre pomija. Przedstawiona w książce historia jest wielowątkowa, a każdy z nich jest opisany przez autora dogłębnie i w sposób zachęcający czytelnika do własnych przemyśleń.
Głównym wątkiem jest opowieść o trudnościach życiowych, a także pasji do książek tytułowej „złodziejki książek” czyli Liesel, dziewczynki, która w styczniu 1939 roku, w wieku dziewięciu lat została przywieziona do obcej rodziny, która odtąd ma być jej jedyną rodziną. Tęskni za matką, która pozostawiła ją bez wyjaśnień, a także za zmarłym w podroży bratem.
Ważnym wątkiem jest przyjaźń Liesel z chłopcem o imieniu Rudy. Przyjaźń z przybranym ojcem, z niezbyt czułą, ale pełną ludzkich uczuć przybraną matką, a także cierpiącą po starcie syna na wojnie, żoną burmistrza.
Kolejnym wątkiem jest codzienność mieszkańców Molching, małego miasta, w którym mieszkają przybrani rodzice Liesel, w tym między innymi: problem braku pracy, bieda i codzienna walka o wyżywienie rodziny i przetrwanie.
Kolejny wątek to tak zwany problem Żydów, którzy przez wiele lat żyli razem ze swoimi niemieckimi sąsiadami, a nagle, u progu wojny stali się najgorszymi wrogami i przyczyną wszelkich nieszczęść. Oczywiście nie wszyscy Niemcy to zaakceptowali. Przybrani rodzice Liesel w tajemnicy przechowywali w piwnicy młodego żyda Maxa, z którym Liesel połączyła wielka przyjaźń.
Kolejny wątek to ukazanie bezsensu wojny i cierpienie, które wojna zadała wszystkim jej uczestnikom, a więc nie tylko Żydom, ale też Niemcom, a także Rosjanom, którzy w końcowym etapie wojny bombardowali niemieckie miasta, ale też ginęli na przykład w zestrzelonych samolotach. To nie są wszystkie wątki, wybrałam te, które mnie najbardziej poruszyły i utkwiły w pamięci.
Niezwykle ciekawe jest to, że narratorem całej opowieści jest postać Śmierci, która towarzyszy dziewczynce od chwili śmierci jej brata. Śmierć przedstawiona w powieści nie jest złośliwą kostuchą z kosą, która podstępnie czyha na ludzkie życie. Śmierć w tej opowieść jawi się jako coś naturalnego, bo przecież tak jest. Każdy kto się urodził spotka się kiedyś ze śmiercią, która w opowieści jest kimś kto bywa wybawieniem, daje ukojenie, jest opiekunką w trudnej sytuacji (jaką niewątpliwie jest koniec życia). Nie jest kimś kto przychodzi i na siłę, albo wręcz za jakąś karę zabiera człowieka do siebie. Śmierć nie pozbawia życia. Jest opiekunką, która troszczy się o zmarłych. Ona, a raczej on, bo przedstawia się czytelnikom jako postać płci męskiej opiekuje się duszami, bierze je w ramiona i zanosi do nieba. Chętnie odstępuje od swojego zadania, gdy dostrzega w człowieku nadzieję na życie. Twierdzi, że i tak ma dużo pracy szczególnie w opisywanym okresie, czyli w czasie drugiej wojny światowej.
Złodziejka książek, na początku opowieści, podczas pośpiesznego pogrzebu brata znajduje swoją pierwszą książkę, ale ponieważ wie kto jest jej właścicielem można uznać, że ją kradnie. Następnie jest świadkiem wielkiego palenia tak zwanych „zakazanych książek”. Nie rozumie tego zdarzenia i z płonącego stosu kradnie kolejną książkę. Potem z biblioteki burmistrza przywłaszcza sobie jeszcze kilka. Dzięki książkom zaczyna rozumieć, jak wielką moc mają słowa. Podczas bombardowań dziewczynka czyta teksty z ukradzionych książek i daje przerażonym ludziom nieco spokoju. Rozumie już, że słowa mogą przynosić spokój, radość i ukojenie, ale także stać się przyczyna wielkiego zła, siać nienawiść i nieszczęście. Dochodzi do wniosku, że wojna zaczęła się od słów, którymi Hitler potrafił przekonać wielu ludzi, do swojej chorej wizji świata. Dziewczynka podziwia i jednocześnie nienawidzi słowa. Któregoś dnia niszczy jedną z książek, a potem nie tylko czyta, ale także zaczyna zapisywać własne słowa.
Książka jest obszerna, ale czyta się ją jednym tchem i trudno się od niej oderwać. Mnie pozostawiła z dobrymi emocjami wiary w człowieczeństwo. Przekonaniem, że pomimo wielu trudnych zdarzeń, których jako ludzie doświadczamy, większość z nas pozostaje wierna elementarnych ludzkim wartościom takim jak: przyjaźń, współczucie, chęć niesienia pomocy bez względu na niebezpieczeństwo. Dała mi też poczucie spokoju i akceptację faktu, że śmierć chociaż niechciana i przerażająca jest równie ważna i potrzebna jak narodziny. Z ogromną przyjemnością przeczytałam książkę drugi raz i czuję, że nie po raz ostatni.
Marzena Wójcik