05.11.2019 r.  Dorota Masłowska – “Jak zostałam wiedźmą”

                            Dorota Masłowska, pisarka, dramatopisarka, kompozytorka, piosenkarka, producentka muzyczna. Laureatka Literackiej Nagrody Nike (2006 r.) za powieść „Paź królowej” oraz Paszportu Polityki w kategorii literatura.

Utwór odstaje od dotychczasowych wyobrażeń o literaturze. Bardzo trudno sklasyfikować jego formą. Jest to treść zawarta niby w poezji – białym wierszu, niby w formie poetyckiej prozy.

Kierowana jest do wszystkich pokoleń, do dorosłych i dzieci. Treść jest zarazem zabawna i jednocześnie smutna. Wiedźma nie mieszka w lesie, w chatce z pierników. Chatkę z piernika zastępuje sklepik szkolny, w którym są snikersy i twixy.

Autorka nazywa pojęcie głodu poczuciem gromadzenia wszystkiego i za wszelką cenę. Za ilość i jakość zgromadzonych rzeczy ceni się lub odrzuca człowieka. To takie współczesne dążenie ludzi, które uzależniło całe społeczeństwo od zakupów. Autorka doskonale to zaobserwowała, i swoje spostrzeżenia zawarła w opowieści, która sprowadza się do stwierdzenia: być lub mieć.

Jeden z bohaterów, tłuściutki Boguś, nie rozstaje się z iPhonem i paczką chipsów. To widok współczesnego nastolatka, który bez tych atrybutów nie jest widoczny w grupie rówieśników.

Postać Wiedźmy przedstawiona jest z długim wąsem. Szuka ona obiadu, ponieważ od dwóch lat wędruje i przez dwa lata nic nie jadła. Jest straszliwie głodna. Szuka tłuściutkiego dziecka na utęsknioną zupkę.

Okazuje się, że bardziej sprawdza się metoda dać niż być. Bo my dorośli i dzieci hołdujemy zasadzie „więcej, więcej, więcej” i „kupić, kupić, kupić”.

Język, którym posługuje się autorka, to nic innego tylko slang, język skrótów, często zupełnie niezrozumiały dla mojego pokolenia. Jednak doskonale rozumiany sposób porozumiewania się młodych ludzi.

Oprócz treści ważną rolę odgrywa opracowanie graficzne. Ilustracje, które autorką jest pani Marianna Sztyma, oddzielają naturalnie tekst i nawiązują do treści, są inteligentną częścią opowieści i właściwie są twórczością „dziecięcą”.

Treść utworu, to zlepek marzeń, spostrzeżeń i rzeczywistości wokół nas.

Przeczytałam tę pozycję do końca, jednak nie zachwyciła mnie ani forma, ani treść. Być może młode pokolenie odnajdzie w niej wiele swoich problemów: nadziei, lęków czy radości.

Mam doświadczenie, że nic nie jest zawsze takie samo na zawsze. Świat się zmienia, a my razem z nim. Brak rozmowy może prowadzić do szukania w iPhonach zamiennika rodziny, przyjaciół, znajomych. Młoda autorka to zauważyła i dla niej to obraz współczesnego świata, w którym Wróżka staje się Wiedźmą, a Wiedźma miała być Wiedźminem.

Elżbieta Koudah


01.10.2019 r.  Mariusz Szczygieł – “Nie ma”

                                        Książkę pod tytułem „Nie ma” napisał Mariusz Szczygieł. Polski dziennikarz, reportażysta. Autor otrzymał wiele nagród państwowych i zagranicznych. Laureat Europejskiej Nagrody Książkowej (2009), Dziennikarz Roku w 2013 za reportaż „Śliczny i posłuszny „a 6 października zdobył Nagrodę Nike za tom reportaży „Nie ma”. Jego książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Autor potrafi słuchać ludzi, jest dociekliwy, uważny, a potem opisuje ich historię. Tak jak historię jednej pani, która po śmierci męża skremowała go i trzymała w urnie w domu. Zapalała mu świeczki i rozmawiała z nim. „Ubytkowanie” to reportaż o książkach, które nie zostały wypożyczone i przeczytane przez 10 lat i więcej. Książki takie są oddawane na makulaturę lub niszczone. Smutne!

Ciekawie opisana jest historia dwóch kobiet bliźniaczek, które przeżyły holokaust, przeszły na wiarę katolicką, stały się sławne. Co więcej, były ciotkami Jarosława i Lecha Kaczyńskich. Chwalone przez M. Dąbrowską, Szymborską i Iwaszkiewicza. Obie popełniły samobójstwo wyskakując przez okno. Tak jakby jedna nie mogła żyć bez drugiej. Ciekawa różnorodność tematów. Na przykład „Kompot przed końcem świata” to historia mężczyzny, który przygotowywał się do końca świata w 2012 roku, czy „Villa w Pradze” zaprojektowana przez Alfonsa Loosa.

Ludzkie losy pokazane są w „Mały szkic o nie ma Ediego Hili”, którego komunizm próbował zdegradować, upokorzyć. Obrazy tego malarza są znane nie tylko w kraju a także za granicą, odnosi wielki sukces. I nagle wszystko się nie podoba rządzącym, za głośno, za kolorowo, dekadenckie, degeneracyjne, nawet dywersyjne. Malarz zostaje wydalony z pracy w telewizji, aby go upokorzyć dostaje pracę w zakładzie drobiarskim do noszenia worków. Drugi przypadek z malarzem Gjorje Edison, który za obraz namalowany „Epika porannych gwiazd” trafiają do więzienia. Po wyjściu wpada w alkoholizm i od tego umiera. Z kolei „Śliczny i posłuszny” to wstrząsająca historia 6-letniego chłopca, wychowanego przez macochę i ojca. Dziecko za każde najmniejsze przewinienie zostaje karane wojskowym stylem – na gołe ciało. Horror trwał dwa i pół roku. Pobite ciało, w sińcach, krwawiące rany, doprowadzają do tego, że dziecko umiera. Pielęgniarz, który pojechał, usiadł na podłodze i płakał.  Do zbrodni doszło w tak zwanym dobrym domu. Nie każdy potrafi uwolnić się od tak drastycznych scen, o jakich się czyta w reportażu. Emocjonujące, poruszające i zapadające w pamięci niektóre reportaże.

Kunszt literacki przynosi efekt w postaci nagród, jakie otrzymuje Mariusz Szczygieł. Książkę serdecznie polecam!

Grażyna Ołowska


03.09.2019 r.  Jacek Hugo-Bader – “Biała gorączka”

                                         Mówi się powszechnie, że podróże kształcą. To fakt. W rzeczywistości każda podróż przynosi wspaniałe doświadczenia i wnioski. Kiedy dochodzi do zmiany, systemu rządzenia człowiek ulega tej zmianie i zdarza się, że nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zmiany systemowe niosą z sobą zupełnie nowe podejście do kultury, problemów społecznych i światopoglądowych. To ogromna ilość zagadnień, a w ich centrum człowiek ze swoimi słabościami. Zdarza się, że nie potrafi odnaleźć właściwej ścieżki, po której może bezpiecznie poruszać się idąc tą właściwą.

Podróż autora to ogromna przestrzeń terytorialna. Różne kraje, ludzie, warunki bytowania.

Po przemianach systemowych nie wszyscy potrafili odnaleźć swoje własne miejsce w nowych warunkach. Nałogi skrywane przez wiele lat nagle stały się oczywiste i nie były traktowane odgórnie jako zło. Alkohol i narkotyki stały się dostępne i słaby charakter człowieka został wystawiony na próbę. Często tej próby nie jest w stanie sprzeciwić się. Alkoholizm był w krajach Związku Radzieckiego problemem poważnym, ponieważ dotyczył sporej części społeczeństwa sfrustrowanego zmianami, których nie zawsze rozumieją.

Hugo-Bader z bliska obserwuje ludzi, którzy szukają swojego miejsca na Ziemi. Często nie odnajdują go, nie starają się go szukać, marazm i zwątpienie biorą górę. Podsumowanie „Białej gorączki” to smutek i żal po utraconym systemie. Człowiek nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego, co niesie za sobą dobra zmiana.

Jacek Hugo-Bader miał nadzieję na spotkanie profesora Witalija Łazarewicza Ginzburga w Moskwie, laureata Nagrody Nobla. To wizjoner, fizyk i astrofizyk, twórca książki „Reportaż z XXI wieku”. Spotkanie w 2008 roku dochodzi do skutku, a Hugo-Bader umieszcza w swojej książce cytat: „Wśród kapitanów przyszłych gwiazdolotów znajdzie się wielu Kolumbów, którzy będą mogli z dumą powiedzieć, że odkryli nowe światy. Ale nie będzie ani jednego Magellana, który mógłby się poszczycić, że opłynął cały Wszechświat. Nieograniczone są ludzkie możliwości, lecz nieograniczony jest także Wszechświat”. Polecam, bo warto!

Elżbieta Duch


06.08.2019 r.  Andrzej Stasiuk – “Osiołkiem”

 

                                              Kiedy rozpoczynamy długą podróż, wprawdzie wg nas zaplanowaną w szczegółach, okazuje się, że to tylko połowa przygotowań. Rzeczywistość zwykle okazuje się nieprzewidywalna.

Jako pięćdziesięciolatek zdecydował się dotrzeć przez Europę wschodnią na daleki Wschód. Wprawdzie nie sam, z takim samym jak on amatorem przygód, postanowił dotrzeć aż do Kazachstanu. Podróż zanim się rozpoczęła wymagała wielu przygotowań a także, a to dokumentów, a to adresów i nazwisk osób, które pomogą na trasie, a to przede wszystkim pojazdu, samochodu, środków lokomocji. Narrator okazuje się człowiekiem przygotowanym na wszystko. Niesamowite przeżycia w drodze mogą przyprawić o zawrót głowy, jednak to czysta, zwykła rzeczywistość. Mijane krajobrazy dostarczające zachwytu nad terenem, są niczym przy kontaktach z ludźmi. Wszędzie można napotkać zderzenia marzeń z rzeczywistością. Gdyby podróż bohatera była w pojedynkę, nie jestem pewna, czy dałby sobie radę z przeciwnościami losu.

Często czytelnik ma do czynienia z fikcją podyktowaną wyjątkowymi sytuacjami. Jechało się nocą, setki kilometrów. Nagle pojawił się „kalco”, rondo w środku stepu, dalej nie było nic. Jeśli ktoś niechcąco wjechał nie w tę drogę, na tym skrzyżowaniu miał kłopoty. Kłopoty z policją. A po co jedzie, a do kogo, a dlaczego akurat tędy. To cała, teraźniejsza prowincja Rosji. Tej ogromnej, pełnej nieodkrytych miejsc, stepów, miast i wsi. I ludzi, którzy zagubili się gdzieś, nie w tym świecie, nie w tej rzeczywistości.

Narrator wtapia się w historię, która po paru kieliszkach mocnego, swojskiego alkoholu przetacza się przed oczami na stepie, z Ochocka do Bajkonuru. Ale ani Alosza, towarzysz narratora ani on nie są w stanie wskrzesić tego, co było dziesiątki, setki czy tysiące lat temu. Bywają też historie, które ukazują zabawniejszą stronę podróży „Osiołkiem”. Zatrzymani przez kazachską policję byli przekonani, że za prędkość. Kiedy bohater książki wsiadł do radiowozu i okazało się, że przekroczenie prędkości nagrane było kamerą i odtworzone na ekranie laptopa. Andrzej był zaskoczony takim obrotem sprawy i czekał na „taksę” mandatu. Jednak osiemdziesiąt dolarów to była spora kwota. Kiedy negocjacje nie dały rezultatu, policjant pokazał dowód na obrazę prezydenta kraju. Tu bohater nie przypuszczał, że na pustynnym stepie ktoś filmuje takie wydarzenie.

Okazuje się, że podróże zawsze kształcą, zawsze uczą tego wszystkiego, czego się podróżnicy nie spodziewają. Podróż okazała się wielką lekcją pokory wobec tego wszystkiego, co niesie ze sobą obcy kraj i jego mieszkańcy.

Książka dostarcza czytelnikowi jak bohater przeżywa podróż, która toczy się dwutorowo: to rzeczywistość i historie Polaków, których los rzucił po Azji. Stasiuk nie pierwszy raz pokazuje na tle podróży, na poły sentymentalnej, na poły oczywistej, człowieka, którego największym marzeniem jest poznawanie świata. Za to cenię Andrzeja Stasiuka.

Elżbieta Duch


07.05.2019 r.  Haruki Murakami – “Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa”


                                       Jedna z największych metropolii świata – piękne, wielobarwne i tętniące życiem Tokio i gdzieś pośród całego tego wielkomiejskiego chaosu zamętu oraz gwaru milionów ludzi wyłania się postać Tsukuru Tazaki, człowieka z pozoru nijakiego, bezbarwnego, osamotnionego i niepotrafiącego się cieszyć największym darem – życiem.

Zagłębiając się w karty książki czytelnik poznaje historię człowieka, który w latach swojej młodości posiadał grono bliskich, oddanych i nietuzinkowych przyjaciół. To właśnie z nim poznawał i zgłębiał tajniki życia. Jednak jak to w życiu bywa, nie wszystko jest dane na zawsze. I tak pewnego dnia przyjaźń pomiędzy nimi niespodziewanie dla Tsukuru kończy się, a ten zamiast prób wyjaśnienia niezrozumiałej dla niego sytuacji, godzi się z nią powoli popadając w nicość, samotność i depresję.

Murakami nie pozwala jednak, aby jego bohatera spowiła czerń życiowej śmierci. Dlatego stawia na jego życiowej drodze kobietę, która przekonująco i skutecznie namawia Tsukuru do konfrontacji z największymi jego demonami – przeszłością. Tak więc Tsukuru powraca do tego, co wydaje się z pozoru zamknięte i dawno skończone próbując zrozumieć wybory najbliższych dla niego osób.

Tsukuru pielgrzymuje do lat swojej młodości. Nie próbuje jednak zmienić tego, czego zmienić już się nie da. Poszukuje zrozumienia i odpowiedzi. Rezurekcji. Oczyszczenia.

Książka pełna sprzeczności, antagonizmów, niedomówień, a także wielu pytań, z którymi próbuje mierzy się przeciętny człowiek. Jej uniwersalizm Murakami podkreśla wplatając wiele filozoficznych wątków dotyczących życia, przemijania, miłości czy choćby śmierci, na które nie ma jednej poprawnej i doskonałej odpowiedzi. Bo jak sam podkreśla życie jest długie i często okrutne. Czasem niezbędne są ofiary”.

Pomimo, że jesteśmy do siebie podobni to każdy z nas jest inny, a przez to niepowtarzalny i jedynym w swoim rodzaju. Tsukuru też jest niepowtarzalny, choć wydaje się bezbarwny. Jednak czy ktoś, kto byłby nijaki miałby siłę wewnętrzną, aby zmierzyć się z tym, co dla niego jest najgorsze i najbardziej przerażające? A może w tej bezbarwności kryje się więcej odcieni niż początkowo się może wydawać? Na to pytanie Murakami nie udziela jednoznacznej odpowiedzi pozostawiając u czytelnika pewien niedosyt. Niedosyt nie tylko poznania odpowiedzi, zdobycia wiedzy, ale również niedosyt życia.

Lektura niczym puzzle – na pierwszy rzut oka nic do siebie nie pasuje, nic się nie układa. Wiele części, wątków i myśli, z których nie wyłania się żadna całość. Tuż przy końcu wyłania się jednak pewna spójność, logika. Obraz doskonały. Życie.

Halina Waszkiewicz


09.04.2019 r.  Alexander McCall Smith – “44 Scotland Street”


                                        Powieść „44 Scotland Street ” napisał Alexander McCall Smith. Autor pisał tę książkę, jako powieść odcinkową drukowaną w gazecie. Dlatego też odnosi się wrażenie, że w powieści tej nie ma żadnego konkretnego wątku, że dalsze losy bohaterów powstały na bieżąco, w miarę pisania kolejnych rozdziałów.

Rzecz dzieje się w Szkocji. 44 Scotland Street to nazwa ulicy w Edynburgu, na której znajduje się powieściowa kamienica. Autor wprowadza nas w atmosferę kamienicy w eleganckiej części Edynburga, zamieszkałej przez bogatych burżujów i nieco zblazowanych artystów, studentów i poetów. Każde mieszkanie zajmują interesujące postacie. Ich losy plączą się ze sobą, jak to w życiu bywa. Lubią się, pomagają sobie, a także obgadują siebie.

Autor w lekki i przyjazny sposób nakreśla portret kilku postaci z pobłażliwością opisując ich wady. Wspomina też kilku szkockich malarzy, pisarz, poetów i polityków.

Główną bohaterką jest Pat, młoda wieczna studentka, która dopiero, co wprowadziła się do wynajmowanego u Bruce’a pokoju. To dzięki jej przeprowadzce do tej barwnej kamienicy poznajemy mieszkańców. Jest miłą dziewczyną, która szuka swojego miejsca w życiu i chce uniezależnić się od rodziców. Czasem jest tłem, na którym brylują pozostałe postacie. Pracuje w galerii sztuki. Większość fragmentów o Pat dotyczy obrazu, który przypadkowo został oddany. Pat i właściciel galerii – Matthew przypuszczają, że obraz ten został namalowany przez zmarłego artystę. Dlatego intensywnie go szukają.

Wspomina Bruce – fan rugby, to super przystojny, nieprzewidywalny i zapatrzony w siebie narcyz. Romansuje na prawo i lewo. Uważa, że każda dziewczyna na niego leci. Pracuje, jako rzeczoznawca nieruchomości.

Domenica Macdonald to bystra i tajemnicza starsza pani, która wszystko obserwuje, lubi pogawędzić i udzielać dobrych rad. Przyjaźni się ona z wieloma lokalnymi osobistościami.

Bardzo ciekawą postacią jest pięcioletni Bertie, który uczy się języka włoskiego i gry na saksofonie. Z powodu wybryków w szkole i podpalenia gazety czytającemu ją ojcu został poddany terapii u znanego edynburskiego psychoanalityka.

Jego mama – Irene – pełna pretensji elegantka. Zmusza syna do intensywnej nauki, twierdząc, że on sam tak chce. Irene jest zbyt ambitną matką, uważa, że Bertie jest najcudowniejszym dzieckiem na świecie i jest geniuszem.

Ta sytuacja zmusza nas do zastanowienia się na ile rodzice mają prawo stymulować swoje dziecko, rozwijać jego pasje, które mogą w późniejszym czasie zaowocować karierą.

Interesującą postacią jest Duży Lou, która nie mieszka przy Scotland Street. Jest ona właścicielką kawiarni, do której przychodzi często Matthew. Jej lokal uprzednio był antykwariatem. Kupiła go wraz z książkami. Czyta je wszystkie po kolei, a następnie przytacza interesujące fakty, potwierdzając, iż książki są źródłem wszelkiej wiedzy.

Wraz z bohaterami odwiedzamy okoliczne bary i puby. Spotkamy barwną klientelę – znanego pisarza Iana Rankina czy głośnego polityka Toma Dollyella.

W powieści poznajemy młodych ludzi próbujących pracować, lub studiować. W zasadzie żadna z tych osób nie wydaje się szczególnie zapracowana, jeśli posiadają pracę to jest to praca niewymagająca żadnego wysiłku, że nie lubią swojej pracy i tylko udają, że pracują. Bohaterowie posiadają pieniądze, bogatych rodziców, czy mężów, lub otrzymali spadki. Wszystkie te osoby łączy jakaś lekkość bytu i niefrasobliwość, nikt nie jest zatroskany życiem i nikt nie ma prawdziwych problemów.

Myślę, że prawie każdego, kto mieszka w bloku bądź kamienicy, czasem denerwują sąsiedzi. Puszczają głośno muzykę, ktoś jeszcze nie za bardzo umie grać na instrumencie, dobiegają dziwne dźwięki, kłótnie, trzaskanie drzwiami. Życie w kamienicy przy Scotland Street 44 również nie jest idealne. Ta książka właśnie o tym opowiada. O zwykłych ludziach, choć zmyślonych, którzy gdzieś sobie mieszkają i zajmują się codziennymi sprawami.

Sytuacje przedstawiona w tej książce wydaj się być zwyczajnymi, ale jednak wciągają i niejednokrotnie potrafią rozśmieszyć. Jeśli szukasz lektury łatwej, lekkiej i przyjemnej to ona spełnia te zadania. Jednocześnie jednak autor przemyca tematy, nad którymi można się zastanowić. Posługuje się również starym już schematem, że stary człowiek nie oznacza nudnego człowieka. Nigdy nie wiemy, jaką historię kryje w sobie.

Z tyłu książki przytoczony został fragment recenzji „The Times”, który będzie dobrym podsumowaniem. „Książki McCall Smitha są jak gorące kakao w mroźny wieczór, jak ciepła bielizna na zimowe dni. Powinny być zapisywane przez lekarzy, jako lek na zimową chandrę”.

Czesława Dębska


19.03.2019 r.  Marcia Willett – “Godzina dzieci”


                                         Zaintrygował mnie tytuł książki „Godzina dzieci”, którą napisała Marcia Willett. Jest to wzruszająca opowieść o życiu rodziny państwa Show-Lidie i Ambrosa. Rzecz dzieje się w Kornwalii, w dużym starym domu z widokiem na morze i wrzosowiska. Tutaj dzieci państwa Show (5 córek i syn) spędziły szczęśliwie dzieciństwo.

W życiu dzieci ogromną rolę odegrała wykształcona i bardzo uczuciowa matka, miłośniczka literatury i rodzinnego ciepła. Codziennie o piątej po południu matka czytała im baśnie i opowieści. Wtedy dzieci wyciszały się i wkraczały w świat baśni i cudów. Dla matki- Lidie Show i jej dzieci była to ulubiona chwila dnia. Czekały na nią. To właśnie była tytułowa godzina dzieci. Atmosfera tej chwili sprzyjała budowaniu serdecznych więzi między Lidie i dziećmi oraz dzieci między sobą.

W powieści przeplatają się wątki z przeszłości i teraźniejszości, które stopniowo układają się w całość. Wspomnienia córek sprzed 60-u lat są bardzo żywe. Zachowały więzi rodzinne, umiały okazywać sobie serdeczne uczucia, zrozumienie, niesienie pomocy – nawet wtedy, gdy było to (z racji wieku) trudne. Rodzinną atmosferę i wzajemną troskę zaszczepiły również swoim dzieciom. Młode pokolenie kochało swoje ciotki, okazywało im zainteresowanie, wspólnie z nimi świętowało.

Książka bardzo mi się podobała ze względu na wartościowy temat, ze względu na styl literacki i ze względu na piękny, niosący ukojenie, język. W czasie lektury zanurzałam się w „krainie łagodności”.

Dla mnie jest też ważne, że w książce nie ma sztuczności. Czytając o losach bohaterów czułam się jakbym uczestniczyła w życiu prawdziwej rodziny, a nie fikcyjnych postaci. Takie książki lubię. „Godzinę dzieci” warto przeczytać.

Elżbieta Gregorowicz


12.02.2019 r.  Kazuo Ishiguro – “Niepocieszony”

                                            

                                     Kazuo Ishiguro, zdobywca Bookera za „Okruchy dnia”. W „Niepocieszonym” wprowadza nas w świat, w którym zdarzenia dzieją się szybko, sprawy się komplikują.

Angielski muzyk z Worcesteshire, Ryder, przyjeżdża do pewnego miasta w Europie. Ma zagrać koncert w filharmonii. Wydarzenia się tak poukładały, że artysta orientuje się, że społeczeństwo miasteczka nie oczekuje jego występu, chociaż czegoś wyraźnie oczekuje. On nie czuje się komfortowo. Porusza się jakby w nierealnej przestrzeni życiowej. Pozwala innym kierować sobą. W różnych sytuacjach otaczają go zdesperowani i zagubieni ludzie, którzy widzą w nim kogoś, kto odmieni, pomoże czy wybawi ich z różnych niedoskonałości ludzkich. Muzyk nie wie, kto go zaprosił do tego miasteczka, nie wie, kim jest kobieta, z którą zgodził się porozmawiać.

Autor pokazuje, że kiedy się opuszcza świat, nie ma już szansy, aby się pojednać. Duże znaczenie dla funkcjonowania w społecznościach czy rodzinie mają zgoda i pewność siebie. Tego zabrakło bohaterom tej powieści.

Ryder daje się wplątać w mnóstwo drugorzędnych spraw, jest zmęczony, a przecież ma rodzinę, która schodzi na drugi plan. Autor pokazuje, że człowiek chciałby zmienić świat, natomiast nie ma motywacji do zmiany samego siebie. Nie jest w zgodzie z samym sobą, nie akceptuje samego siebie.

Rydel nie miał czasu dla rodziny nawet wtedy, kiedy ojciec żony zasłabł i wszyscy z obsługi hotelu czekali na karetkę pogotowia, on omawiał podróż do Helsinek.

Christofer, człowiek z branży muzycznej ocenia sytuację w sfrustrowanym społeczeństwie: „mimo wielu zabiegów spotkania z ludźmi, którzy mniemają, że przewodzą tutejszemu społeczeństwu, nie odbywają się, bo oni są zbyt dumni, wiedzą, że nie rozumieją, to nie chcą przyjść, ale oni i tak nie rozumieją, dlatego nie chcą przyjść… Prowincjusze bez żadnego przygotowania nie potrafią zrozumieć czegoś, choćby mieli wielkie poczucie obowiązku”.

Utwór ten moim zdaniem jest głęboką satyrą na zachowanie gremiów, kiedy nie będąc w tzw. „temacie”, powtarzają wyrażenia nie zawsze zgodne z ich myśleniem czy wiedzą.

Autor, młody człowiek trafnie ocenia, że szczęście i miłość nie zależy od tego, co posiadamy, czy kim jesteśmy. One zależą wyłącznie od tego, co myślisz. Zawsze jest możliwość wyboru swoich myśli i pokierowanie swoim życiem według własnego planu. Zawsze nasza reakcja na wydarzenia musi być taka, aby życie wyglądało tak jak je sobie poukładamy. Ludzie oceniają rzeczywistość z własnego punktu widzenia, a z tym nie musimy się zgadzać. Najczęściej to wiemy, ale nie wiemy jak wprowadzić zmiany w naszym życiu. Pozwalamy, aby to inni układali nam życie, decydowali za nas. Zrzucamy też odpowiedzialność za nasze życie na innych. Najczęściej nie podejmujemy decyzji, żeby coś zmienić, jesteśmy pod pręgierzem oczekiwań innych. Musimy zatem zdecydować, czy chcemy przeżyć swoje życie pod dyktando innych.

Na szczęście musimy pracować każdego dnia. O związek, rodzinę, dzieci nie da się dbać od przypadku do przypadku. To wymaga regularnego wysiłku. Drobne chwile szczęścia, radości trzeba kolekcjonować. Szczęśliwi możemy być tu i teraz.

Utwór można podsumować wypowiedzią Ericha Fromma: „… szczęście nie jest dziełem przypadków ani darem Boga. Szczęście to coś, co każdy z nas musi wypracować dla samego siebie”.

Danuta Łoszkowska


15.01.2019 r.  Anna Kamińska – “Simona – opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak”

                                           

                                                 Książkę „Simona – opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak” napisała Anna Kamińska. Była ona nominowana w Plebiscycie „Książka Roku 2015” w kategorii autobiografia, biografia, wspomnienia. Simona urodziła się 30.05.1943 roku, jako trzecia córka Jerzego Kossak. Zaniedbywana przez matkę (nie chciała nawet karmić swojego dziecka), musiała się nią zająć niańka. Była słaba, chorowita, miała krzywicę oraz rozszczep podniebienia, obawiano się czy w ogóle przeżyje. Simona trafia do szpitala św. Łazarza, gdzie lekarze ratują jej życie. Życie w Kossakówce dla dziewczynki, a później nastolatki, było bardzo trudne. Nie akceptowana przez siostrę i rodziców, chowana twardą ręką, za byle przewinienie była karana. W rodzinie więcej serdeczności okazywano zwierzętom niż sobie nawzajem. Przy stole ściśle przestrzegano reguł dobrego zachowania. Wszystko miało być zrobione na rozkaz, szybko i pod linijkę – klasyczny pruski dryl. Córkom nie wolno było nic albo prawie nic. Simona była bita szpicrutą po całym ciele, nawet po głowie, za byle przewinienie, nawet błahe. Dobre wychowanie w przedwojennym stylu było dla matki jak religia. Simona od najmłodszych lat miała kontakt ze zwierzętami i ptakami. Nienawidziła szkoły, do której ją posłano. W młodym wieku została zmuszona do pracy chałupniczej, którą matka założyła w domu. Zarobione w ten sposób pieniądze pozwoliły jej ukończyć studia z wyróżnieniem. Chcąc uciec od apodyktycznej matki, która Simonę traktowała jak służącą, wyjeżdża do Białowieży, gdzie realizuje swoje cele i marzenia. Wśród zwierząt znajduje to, czego nie doświadczyła od ludzi. Wybiera własną drogę życia. Trudne warunki bytowe nie odstraszają jej, aby zamieszkać w drewnianej leśniczówce bez wody i prądu. Była naukowcem i ekologiem, autorką nagrodzonych filmów i słuchowisk radiowych. Mieszkańcy Białowieży mówili o niej „hipiska” i „czarownica”, ale u nich też zyskała szacunek. Miłość swoją do fotografa przyrody – Lecha Wieliczka określała jako dojrzałą relację  damsko-męską, żadne z nich nie powiedziało słowa „Kocham Cię”. W wieku 64 lat umiera w Białymstoku na raka. Simona, buntowniczka, pasjonatka, kobieta o silnej osobowości, szukająca swojego miejsca w świecie o artystycznej duszy znajduje spokój w Białowieży.

Zachęcam do przeczytania tej książki i przeżycia doznań w niej opisanych. Ta książka jest mi bardzo bliska ponieważ jestem córką leśniczego, a sceny w niej zawarte w dużej mierze pokrywają się z doznaniami jakie ja odczułam na własnej skórze. Chciałoby się powiedzieć „tam dom gdzie serce Twoje”.

                        Grażyna Ołowska