21.01.2020 r.  Małgorzata Braunek – “Jabłoń w ogrodzie, morze jest blisko”

                                         Małgorzata Braunek, – kim jest kobieta budząca tyleż zachwytów, co kontrowersji. Któż nie zna cudownej Oleńki z „Potopu” lub wyniosłej Izabelli z „Lalki”. Ilu dzieciom nadano jej imiona.

Jej życie było pełne doznań, szczęścia, cierpień, poszukiwań własnej osobowości. Czy czuła się spełniona czy wciąż nienasycona i poszukująca.

Dzieciństwo rozpoczęła w Szamotułach potem mieszkała w Lesznie. Była dzieckiem z drugiego małżeństwa jej ojca. Miała przyrodnie rodzeństwo. Jej ojciec Władysław Braunek był przedwojennym oficerem kawalerii. W czasie wojny dostał się do niewoli niemieckiej i był osadzony w oflagu w Woldenbergu. Po powrocie z niewoli w 45 roku odmówił wstąpienia do Ludowego Wojska Polskiego stając się wrogiem władz komunistycznych. Został osadzony w więzieniu. Nastąpiły tego konsekwencje. Zmuszeni zostali do opuszczenia służbowego mieszkania. W więzieniu we Wronkach ojciec przeszedł rozległy zawał. Dzieciństwo Małgorzata wspomina, jako pasmo szczęśliwych wydarzeń, otoczona miłością matki, babki, ciotek. Kiedy ojciec wyszedł z więzienia miała 6 lat. W oflagu ojciec Małgorzaty założył teatr dla współwięźniów i prowadził prace organizacyjne. To było jego wielkie marzenie by prowadzić w przyszłości teatr. Mieszkali wówczas w Bytomiu. Rodzina przedwojennej inteligencji często bywała w teatrze, w operze. Młoda Małgosia zaczęło, więc marzyć o rolach, o scenie.  Po wyjściu z więzienia ojciec nie mógł znaleźć pracy i tylko dzięki przyjacielowi dostał pracę w biurze młyna. W Warszawie. Znów przeprowadzka. Warszawa ul. Brzeska. Tam Małgosia doświadczyła szykan w szkole. Czas powojenny. Braunek nazwisko jakby niemieckie, a więc gestapowskie, wyznanie ewangelickie. To uwrażliwiło ją na dyskryminację i akceptowanie różnorodności. W Warszawie Małgosia chodziła na zajęcia baletowe w Pałacu Kultury i nauki, trenowała pływanie. Po latach oceniając swoje dzieciństwo i rodziców krytycznie ocenia matkę, osobę bezwzględną i bezkompromisową. Ewangelickie wychowanie zrobiło z niej kobietę powściągliwą, niepozwalającą sobie na ujawnienie uczuć.  Była przy tym pedantką. Ojciec zaś wprowadzał w domu dryl wojskowy. W 1963 r. ojciec Małgorzaty umiera. Przeżycia i przemyślenia Małgosi po tym wydarzeniu są dla młodej dziewczyny trudne. Nadszedł czas szkoły średniej. Pierwsza miłość. Ulubione treningi pływania. Małgosia wagaruje nagminnie. Spotyka się z chłopakiem. Zawala szkołę. Powtarza klasę. Chłopak z nią zrywa. Małgosia chce popełnić samobójstwo. Tnie sobie żyły. Trochę. Tak do odratowania. Musi zmienić szkołę. Wraca do Bytomia do liceum. Tu trafia na świetnych nauczycieli, na wspaniałego polonistę. Interesuje się filmem, teatrem. I ciągle się zakochuje. Po roku matka zabiera ją z powrotem do Warszawy. Ląduje w Liceum im. Zamoyskiego, które wspomina jak mękę. Dyrektor Gad codziennie rano stał w progu i sprawdzał czy tarcza na rękawie jest przyszyta, czy jest czapka (maciejówka) jakaś biżuteria? Zabierał! W szkole Małgosia zastała polonistkę bardzo zaangażowaną politycznie w jedynie słusznym kierunku – socjalizm. Obowiązkową lekturę „dzieło” Wandy Wasilewskiej Małgorzata Braunek odmówiła przeczytania.  Tłumaczyła, że ze względu na niechęć do linii politycznej, jaką W. Wasilewska reprezentuje. Nie zostaje dopuszczona do matury. Poprawkę zdaje w wrześniu.

Do egzaminów do szkoły teatralnej podchodzi bez świadectwa maturalnego. Zostaje przyjęta i zdaje wreszcie poprawkę z języka polskiego. Studia wspomina, jako fascynujące, choć trudne i pracowite. Był to czas, kiedy wystawiano słynne „Dziady” w reżyserii Kazimierza Deymka. Czas marca 1968 r., kiedy zmuszono Żydów do opuszczenia Polski. Jej nauczycielami na studiach byli m. in. Bardini, Świderski, Z. Mrozowska.

W tym czasie Małgosia angażowana była już do ról filmowych. Pierwsze małżeństwo z Januszem Guttnerem przetrwało 2 lata.   

W roku 1969 film „Ruchome Piaski”, w którym M. Braunek zagrała zakwalifikowano na festiwal filmowy w Rio de Janeiro. Małgosia jedzie tam uszczęśliwiona, przeżywa to bardzo. Fascynuje ją kultura Brazylii, muzyka, taniec, wierzenia czarnych przywiezione z Afryki. W drodze powrotnej ekipa (A. Wajda, D. Olbryski) wstępują do Paryża. Tam Małgosia poznaje A. Żuławskiego.

Po drugim roku studiów Małgorzata porzuca szkołę, gdyż gra w wielu filmach. Nie była w stanie fizycznie studiować i pracować. Grała u Wajdy, który w owym czasie był już bardzo znany i uznawany. Rozstała się z mężem i rozpoczął się gorący romans z A. Żuławskim . Fascynował ją bardzo. Szalenie przystojny, jeden z najbardziej znanych i utalentowanych filmowców. Ona zostawiła męża, on zostawił żonę. Grała w jego filmach. Okazało się, że jest w ciąży. Po urodzeniu syna zaczął się trudny okres macierzyństwa. Małgorzata bardzo to przeżywa. Żuławski ciągle pracuje, wyjeżdża do Paryża. Małgorzata poznaje drugiego Andrzeja. Związek z Żuławskim się rozpada. Pozostaje syn Xawery. Byli ze sobą 5 lat. Nie może być jednak sama, następny mężczyzna, którego poznaje jest Polakiem ze Szwecji, też ma na imię Andrzej. Jest hippisem poszukującym, zafascynowany Dalekim Wschodem, Indiami, kulturą Orientu, globtroterem. Okrywał przed Małgosią tę duchowość orientu, mistycyzm wschodu. Ciągle tam podróżował. Azja była jakby jego „drugim domem”, który często odwiedzał. Jeździł tam ze Szwecji, gdzie mieszkał z rodziną. Trasa wiodła przez Warszawę, Bułgarię, Turcję, Liban, Iran, Afganistan, Pakistan – do Indii. Podróże trwały dwa-trzy- miesiące. Pierwsza wspólna podróż do Azji była szokiem kulturowym dla Małgorzaty. Zderzenie Wschodu i Zachodu, cywilizacji nam współczesnej i czasów odległych. Kolejno mijane kraje fascynowały ją i przerażały.

Indie, do których przybyli uderzyły wielkimi kontrastami. Z jednej strony imponujące miasto w stylu architektury postkolonialnej, niemal zupełnie zrujnowane, z drugiej strony świątynia: czysta, piękno, z białego marmuru, niemal doskonała. Ludzie modlący się, rozmawiający, wypoczywający. W tle ciche pieśni dobywające się z wnętrza kaplicy. Brud i nędza – i czystość ducha i ciała Hindusów. Mimo niełatwych warunków bytowych niemal wszyscy są czyści, pachnący. Jakby bieda nie zdołała odebrać ludziom szlachetności i godności. Wrażenia z podróży i pobytu w Indiach Małgorzata Braunek opisała w kilku zdaniach na pocztówce do przyjaciół: cyt. „Kochani, świątynie tu ze złota i najczystszej bieli marmuru, ulice ze śmieci, kurzu i gówna”. Biedacy są piękni, a bogacze opaśli i brzydcy. Święci pielgrzymują i można ich dotknąć. Jest pęknie i brzydko jednocześnie. Trudno obok tego przejść spokojnie, a jeszcze trudniej zżymać się na to. Bo jest, jak jest, wydaje się od tysięcy już lat. Rano, kiedy słońce wschodzi nad Gangesem, wszyscy się w tej najbrudniejszej wodzie obmywają i sama widziałam, że wychodzą z niej czyści i piękni. Dziwy jak w bajce – a to przecież prawda”.

W czasie podróży do Indii Małgorzata i Andrzej odwiedzili ośrodki guru Rajneesha, ośrodek: interdyscyplinarne centrum rozwoju osobistego. Piękny, estetyczny i niezwykle czysty. Tam można było praktykować jogę, medytacje w stylu buddyjskim lub hinduskim. Oferowano najprzeróżniejsze metody oczyszczania umysłu i ciała.Odpłatnie! W ośrodku wszyscy byli piękni i uduchowieni. Ochrowe szaty , przewiewne spodnie i bluzy. Butiki tam istniejące oferowały wszelkie luksusy. Pewnego dnia guru Rajneesh zniknął. Opuścił Indie i przeniósł się do Stanów Zjednoczonych. Był to typ nauczyciela erudyty, który łączył wschodnie i zachodnie tradycje. Wydawał się bardzo oświeconym umysłem. Kolejnym etapem podróży Małgorzaty i Andrzeja była siedziba Dalajlamy i Dharamsali. Jest to małe himalajskie miasteczko u podnóża Himalajów. Jest to diaspora Tybetańczyków, którym i udało się zbiec z Ojczyzny okupowanej od 1959 przez Chińczyków. Utworzyli swój mini – Tybet. To codziennie rano Dalajlama medytował i nauczał po Tybetańsku.

Małgorzata i Andrzej byli na audiencji u Dalajlamy. Otrzymali od niego największy skarb: błogosławieństwo. Andrzej – był też dziennikarzem współpracującym z telewizją szwedzką. Andrzej nagrywał program dla telewizji szwedzkiej przeszczepach narządów ludzkich. Lamowie twierdzili, że narządy mogą być pobrane dopiero po 3 dniach zaś zapytany Dalajlama powiedział:, „ Jeśli intencją pobierania narządów jest pomaganie innym, ratowanie im zdrowia, a najczęściej życia, to to sprawia, że zgodnie z filozofią buddyjską mamy szansę na lepsze odrodzenie”. Na audiencji Małgorzata i Andrzej przedstawili się, wtedy Dalajlama zapytał o Polskę. Po naświetleniu sytuacji powiedział „ Niedługo będziecie wolni. Wszystko będzie dobrze. Chciałbym mieć równie dobre wieści dla mojego kraju, ale niestety nie mam. Tybet jeszcze jakiś czas będzie podporządkowany Chinom, ale kiedyś odzyska wolność”.

Chińczycy strzegą miejsca pobytu Dalajlamy nie dopuszczając doń pielgrzymów. Jedna opór Tybetu, wyrażające się przede wszystkim w symbolach religii wskazuje, że naród żyje i przetrwa właśnie dzięki swojej religii. Tybetańczycy kochają Dalajlamę. Największym skarbem dla Tybetańczyka jest zdjęcie Dalajlamy i pobłogosławione amulety. Okupacja Tybetu trwa nadal. Chińczycy urbanizują miasta, przeprowadzają tam superszybką kolej z klimatyzacją. Na każdym kroku są Chińscy policjanci, tajniacy, jednak wierni Tybetańczycy pielgrzymują do tego świętego miejsca odmierzając całą drogę pokłonami. Małgorzata będąc w Indiach doświadcza różnych rytuałów m.in. ablucji w Gangesie, palenie zwłok na stosach nad Gangesem. Zwiedzała miasta pełne śmieci, fekaliów ludzkich i zwierzęcych, ulice- labirynty rynsztoków. Zachwyca się jedna ludźmi. Ich pięknem i uduchowieniem, godnością w ubóstwie, szlachetnością. Kolorami sari, w które ubrane są kobiety. Sari jedwabne i tetrowe. Zachwyca się dbaniem o higienę ciała i ducha ludzi bez względu na pochodzenie. Na ulicy spotyka mistrzów masażu, krawców, zielarzy.

Podróż do Tadż Machal. Mauzoleum miłości zachwyca i uduchowia. Po powrocie do kraju Małgorzata i Andrzej usankcjonowaną swój związek. Małgorzata jest w ciąży.

 W Polsce trwa stan wojenny. Opozycja walczy. Teatry bojkotowane przez artystów.UB szaleje. Życie toczy się dalej. Małgosia poszukuje w Warszawie nauczyciela i przewodnika duchowego. W tradycji tybetańskiej, gdzie przewodnikiem duchowym jest lama, podkreśla się, że droga do Buddy bez jego wiedzy i błogosławieństwa jest niemożliwa. W Warszawie spotykają nauczyciela Soen Sa Nim i pod jego kierunkiem praktykują. Medytacje i nauki tego nauczyciela niosły przesłanie, że najważniejsze dla człowieka jest osiągnięcie stanu bezwarunkowej miłości i współczucia i dopóki nie doświadczysz tego, nie mów, że wiesz, czym jest buddyzm. Na znak przyjęcia Małgosi na drogę buddyzmy nauczyciel darowuje jej rakusu. Symboliczną szatę Buddy. Jest to niejako symbol nierozerwalności z ciałem i umysłem Buddy. Medytacje, spotkania z buddystami, ciąża. Małgosia rodzi córkę, której nadaje egzotyczne imię Orina, – co znaczy: Oświecona, Miłość. Zajmuje się dziećmi, rodziną, wykłada buddyzm. Wraca do grania w filmach, tworzy nowe kreacje filmowe. Jej ostatnią rolą filmową jest rola Basi w „Domu Nad Rozlewiskiem”.

Medytacje buddystów w Polsce odbywają się w różnych miejscach m.in. byli też na rampie w Oświęcimiu, miejscu kuźni, bólu i śmierci. Medytujący potrafią wprowadzić swój umysł w stan czucia tamtych ludzi tzn. tych, których przywieziono, rozładowano, więziono, tracono. Modlą się z nimi. Spotykają się z byłymi więźniami, rodzinami, ale też i z potomkami więźniów i oprawców, potomkami SS-manów. Rozmawiają szczerze. Buddyści postrzegają śmierć, jako odejście i zrobienie miejsca następnym istotom. Małgosia bywa w szpitalach i hospicjach. Jest wolontariuszką. Pomaga ludziom odchodzić z godnością, w spokoju. Widzi umierających ludzi w samotności, bez kontaktu z bliskimi, co wzmaga ich cierpienie. Cierpienie jest również udziałem zwierząt, o czym my ludzie zapominamy, choć jesteśmy tego powodem. Bo czym jest polowanie, łowienie, rzeźnie. Czy to, że zwierzęta nie mogą się bronić stawia ludzi w pozycji nadrzędnej? Zwierzęta tak jak i ludzie mają swoją inteligencję, której często nie dostrzegamy. Zwierzęta, podobnie jak my, odczuwają ból i cierpienie. Są jednak bezbronne wobec człowieka, uzurpatora, władcy. Przecież wszystkie istoty żyjące są współzależne. Oznacza to konieczność powstrzymywania się od zabijania z premedytacją i okrucieństwem.

Nawet, kiedy już musimy jeść zwierzęta to winniśmy zabijać je z poszanowaniem ich godności. Są ludu z tzw. Kultur prymitywnych, które zabijają zwierzęta pełni wdzięczności i szacunku, że te oddają im swoje życie. Pazerność cywilizowanego człowieka doprowadziła go dna skraj człowieczeństwa. Fermy, rzeźnie to fabryki śmierci. A to pociąga za sobą znieczulicę i bezmyślne okrucieństwo. Jako ludzie powinniśmy być czujni i ostro reagować na wszelkie przejawy zła. Nasz stosunek do zwierząt jest miarą naszego człowieczeństwa. U podstawy leży empatia – współodczuwanie. Przyjmowanie roli dominacji powoduje zanik empatii.

Przemijanie, cierpienie godna śmierć to częste rozważania Małgorzaty Braunek, jako buddystki medytującej, która na koniec wywiadu wygłasza buddyjską mądrość „Z pustymi rękami przyszedłem na ten świat, z pustymi zeń odejdę”. Potem przemienię się w ciało tęczowe lub coś w tym rodzaju, rozsiewając dookoła zapach jaśminu i wejdę w stan śmierci spokojnie i bez bólu łącząc się z Wielkim Umysłem, Pustką, Bogiem Chrześcijan i Żydów, muzułmanów albo Oceanem i znów staną na jego brzegu oniemiała z zachwytu nad Jego bezkresną nieskończonością.

Halina Włoszczuk